Wizja w Chaosie – Zapis 107

Sen z 16.06.2020

Nie wiem, gdzie teraz przebywam, ale albo to jest bez formy, ewentualnie umysł nie nadkłada na to „wyobrażenia”. Miałam piękną wizję. Widziałam olbrzymie Koło Fortuny, jak z karty tarota, na kole siedziało coś, co nim zawiadywało, czarne, jakby w falującej pelerynie, przypominało kleksa albo ośmiornicę. W pewnej chwili On „przerwał/rozpiął ” to koło i ono rozłożyło się w linii prostej, z tymi sterczącymi szprychami. Teraz było odcinkiem, a jak podniosło się wzrok, to widziało się tylko osobne słupki, które mogły być wszystkim, mogły symbolizować wszystko. Ale i tak wiedziałam, że każda odrębność jest urojona, bo wszystkie elementy mają wspólną podstawę, można to połączyć na nowo, ale trzeba wyeliminować „czarne” i wtedy znowu jest pełnia i działające koło. Fascynujące to było.

Sen z 17.06.2020

Byłam w „tłumie”,  ścisk jak na koncercie rokowym. „Tłum” to formy, które najprościej mogę przyrównać do jasnych słupów. Objadałam się czerwonymi jabłkami, aż do przesady, bo już czułam skutki tego przejedzenia, mignęła mi też biała piana. I nagle coś zaczęło się dziać, ścisk zaczął robić się coraz większy, a „oni” byli wyżsi ode mnie… I coś mnie mocno pociągnęło za dużego palucha u prawej nogi. Wyciągnęło mnie z tej „imprezy”.

Obudziłam się, rano pękł mi koralik malachitu z naszyjnika pod prysznicem.