Krawcowa – Zapis 214
Sen z 11.03.2021
Znowu byłam na jakimś wyjeździe z rodziną, chyba w jakimiś miasteczku, bo mignęła mi na rynku fortyfikacja czy baszta, stary dobrze zachowany średniowieczny zamek i chciałam to zwiedzić.
W hotelu była dziwna sytuacja, bo mieliśmy w czwórkę jedno łóżko, dodatkowo miała z nami nocować identyczna rodzina, ojciec, matka, syn i córka, w tym samym łóżku. Jakoś nas tak umieścili…Patrzyłam na te wszystkie ich klamoty rozłożone na łóżku i już byłam niezadowolona, szczególnie że ten gość był jakiś gburowaty, kobieta ok, a dzieci to jak moje, prawie niewidoczne.
Chyba coś załatwiłam i finalnie ich przenieśli, bo niby zwolnił się jakiś pokój.
Otworzyłam drzwi jakieś lodówki, była prawie pusta. Wyciągnęłam z niej chyba pięć pustych talerzyków do mycia.
Coś grzebałam w telefonie i patrzę! nagle!!! Andrzej śmieje się z mojego zdjęcia przez komunikator. Przez przypadek kliknęłam i wysłałam bez obróbki do sieci.
Miałam krótkie włosy i tak głupio obcięte jak Zaraza, dziwnie wyglądałam, jak postać odbita na monecie, jak Ojciec Kościoła, takie dziwne skojarzenie się pojawiło i ja to już gdzieś widziałam, „czas mi się mieścił w czasie” Mikołaja Kopernika.
Poszłam z córką do Serafinów (Zalewskich), chyba coś przerobić, bo była tam kobieta z maszyną do szycia, jedna z trzech sióstr, i na początku jak weszłam do tego domu, chciałam zapytać o nią, czy jest Gosia?, ale przypomniałam sobie, że Gośka zmarła lata temu na raka, a ta z sióstr, nie pamiętałam jak ma na imię. Ale to nie była Krystyna.
Powiedziała, że strasznie długo z tym zejdzie, ja zdziwiona!!, bo wiedziałam że ostatnio coś mi przerobiła od ręki, no to zgodziła się zrobić to od razu, jak jej przybawię dzieci.