Rodzę – Zapis 186

Sen z 28.12.2020

Obudziłam się 5:55 29-12-2020

 

Pojechałam do księgowości. Widziałam całe regały zawalone teczkami z dokumentami i małe boksy dla każdego księgowego. Usiadłam w biurze szefa, na biurku leżały moje karty, zaczęłam je tasować. Zobaczyłam obok drugą talię, pomyślałam: Od kiedy główny księgowy jest tarocistą ???. Co najlepsze, były prawie identyczne jak moje.

Znalazłam się w domu rodzinnym. W toalecie zobaczyłam krew na moich majtkach, włożyłam kawałek białej ligniny by zbierać krew. Mówię, że zaczynam rodzić, niby tylko dwa dni za wcześnie jak policzyłam. Poczułam mocny skurcz !  Moja Matka – położna ( fakt), zaproponowała, że zrobi mi zastrzyk żeby przyspieszyć poród i skurcze. Zaaplikowała mi w prawy pośladek, pełną strzykawkę 50 ml albo więcej, bo widziałam że jest wielkości jak dla konia. W strzykawce była jakaś surowca, w dziwnym czerwonym kolorze, dodatkowo coś tam pływało.

Bolało jak robiła mi ten zastrzyk, wiedziałam że to od ilości, bo czułam jak płyn napiera na strukturę mięśnia. Pytam: Dlaczego taka wielka ta strzykawka ?

Matka, że to jak kroplówka, tylko szybciej. Wreszcie skończyła, a porodu nie widać. Okazało się że nie mam koszuli, więc jadę do sklepu żeby kupić.

Znalazłam się na plaży, weszłam z matką i dzieckiem do dziwnego namiotu, byli tam ludzie. Stal tam półokrąg, wysoki na metr, zrobiony z różnych puszek po piwie i drewniane figurki i meble jak ze starych kościołów. Po chwili wszyscy wyszli, zobaczyłam że dziecko sięga po szklanki na stole, odsunęłam wszystkie na środek stołu, żeby nie strąciło.

Znalazłam się w klubie, w sali za 16 zł , było ciemno, za oknem widziałam jakiś wyrostków. Nie wpuściłam ich, bo chciałam wymalować sobie oczy do tego porodu, i tu…. zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie mam skurczów i przypomniałam sobie kolor krwi był czerwony, żywy, mocno natleniony, nowy, i coś mnie tknęło czy to poród, czy krwawienie.

Łobuzy coś gadali przez te okna, ale ich nie słuchałam, podeszłam do drzwi, sprawdzić czy zamknęłam.

Otwieram, a te młokosy tam stoją, mieli ogolone głowy jak skinheady i tak wyglądali, jak rozrabiacy, i pchają mi się do środka. Nie przepychałam się z nimi, bo rodziłam i pomyślałam, że trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby coś zrobić rodzącej kobiecie. Zaczęli coś w środku łobuzić, przepychać jakąś kobietę, którą znaleźli za zapleczu, miała tam zamelinowane mieszkanie, nawet o tym nie wiedziałam, że tam mieszka, ale musiałam ja znać co zapytałam czy wszystko ok ? Chłopaki coś tam jeszcze grzebali przy piecu  grzewczym w komputerze.