Ostatnia brama na Sercu – Zapis 165

Sen z 09.11.2020

 

Pękło mi coś na sercu, czułam jak coś spada z niego, jakby skorupa orzecha odsłaniając miąższ. Albo tak, jak otwiera się kwiat, jakby serce było w pąku, dno kielicha było powyżej wysokości przepony, a płatki otworzyły się na boki. Cudowne zjawisko.

 

Schodziłam wtedy z góry, wąską ścieżką w dół, po obu stronach miałam gęste zarośla.

U podnóża ścieżki stało wielkie okrągłe lustro. Widziałam, że schodzę naga, w czarnych okrągłych okularach na oczach. Patrzyłam na ciało, jak ładnie falowało, przy każdym ruchu, jak u tancerki.

Zobaczyłam w tym lustrze, że ktoś schodzi za mną, dwóch mężczyzn. Jeden w tweedowym garniturze. Zasłoniłam piersi rękami, szczególnie sutki, przykryłam je jakimiś okrągłymi płatkami i jak gdyby nigdy nic zaczęłam się ubierać w jakieś szaty które leżały obok ścieżki. Jak mnie mijał nawet nie zwrócił na mnie uwagi.

Byłam w kościele, zbierałam z posadzki i dywanów celofan. Pewnie został po rozpakowywaniu kwiatów. Robiłam to szybko i dokładnie, ktoś ze mną też zbierał, chyba mały chłopczyk.

W bocznej nawie, po lewej były jabłka pod ławkami. Złapałam dwa worki jak wychodziłam. Stwierdziłam że biorę, za sprzątanie. Wyniosłam chyba ze 20 kilo.